1. START
  2. WSPÓLNOTA
  3. WYDARZENIA
  4. INTENCJE
  5. ŚWIADECTWA
  6. GALERIA
  7. KONTAKT


 Rozalia
koko

 

Końcem lutego tego roku zauważyłam na swojej szyi powiększone węzły chłonne. Poszłam z tym do lekarza . Zaczęłam robić zlecone badania. W międzyczasie zrodziła się we mnie myśl aby pójść do spowiedzi. Trafiłam do Księży Saletynów. Przyznam, że dawno w tym kościele nie byłam bo nie jest mi on po drodze. Ksiądz – spowiednik za pokutę zadał mi odbycie czterech spotkań w jakiejś wspólnocie modlitewnej. Wracając do domu myślałam: jaka wspólnota?, po co mi coś takiego, przecież się modlę, nie mam czasu na coś takiego i to jeszcze cztery spotkania, co to w ogóle ma znaczyć… Wybrałam wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym. Po drugim spotkaniu Wspólnoty zapytałam Księdza (spowiednika)dlaczego zadał mi taką pokutę, co to wszystko ma znaczyć? Po czym usłyszałam: „Gdybym zadał ci za pokutę jeden dziesiątek różańca, to powiedz mi co by to w twoim życiu zmieniło? Taka odpowiedź mi wystarczyła. Dzisiaj wiem, że nic nie dzieje się przypadkowo. Ta spowiedź i wejście we Wspólnotę było dla mnie początkiem nowej drogi. Uświadomiłam sobie, że całe moje życie zależy od Pana Boga. W Wielki Czwartek usłyszałam od lekarza diagnozę: chłoniak – nowotwór układu limfatycznego. Przyjęłam tę wiadomość bardzo spokojnie. Powiedziałam: Panie Boże, po coś tę chorobę mi dajesz i ja ją przyjmuję. Tobie się całkowicie oddaję. Zniosę wszystko, jeśli tylko Ty będziesz ze mną.
Modliliśmy się z mężem o dar potomstwa dla nas, gdyż dwa lata temu straciliśmy dzieciątko w szóstym tygodniu ciąży. A Pan Bóg zsyła mi chorobę nowotworową. O co, w tym wszystkim chodzi Panu Bogu?
Zawsze dążyłam do tego by mieć idealne życie, pracę, małżeństwo, rodzinę itd. Ale czy o to chodzi w życiu? Pomimo tego, że od zawsze byłam osobą wierzącą, modlącą się to brakowało tego zawierzenia, oddania się woli Bożej. Wszystko chciałam robić po swojemu, a co mi się nie udawało traktowałam jako porażkę.
Po Świętach Wielkanocnych w Parafii Matki Bożej Saletyńskiej rozpoczęło się Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. W tym samym czasie ja rozpoczęłam leczenie. Co dwa tygodnie jeździłam na chemioterapię, z tego też powodu nie zawsze mogłam uczestniczyć w Seminarium. Ale tylko kiedy , moje samopoczucie mi pozwalało, brałam udział w spotkaniach. Cześć konferencji odsłuchiwałam sobie w domu z nagrań, które dostawałam na skrzynkę e- mail. Tematem jednego ze spotkań była Miłość Boża. Jedno zdanie z konferencji, które dotknęło mnie najbardziej i które do tej pory często sobie powtarzam brzmi: PAN BÓG KOCHA NAS MIŁOŚCIĄ BEZWARUNKOWĄ! Każdego człowieka, bez wyjątku. Na jego miłość nie możemy sobie zasłużyć, kocha nas dlatego, że jest dobry, że jest Miłością. To mi uświadomiło, że Pan Bóg kocha mnie, mojego męża, moich najbliższych. Kocha również tych, których ja kocham za mało, tych których ja może potępiałam. Wszystkich nas kocha bezwarunkowo, tą samą miłością. Ja, chcąc być podobna do Jezusa również muszę zacząć kochać taką miłością jak On- bezwarunkowo, za nic. Nie jest to dla mnie łatwa sprawa ale ciągle zaczynam od nowa.
Doceniam bardzo spotkania i modlitwę we Wspólnocie. Dzięki temu wciąż otwieram się na działanie Ducha Świętego, a przez to uczę się kochać i odczytywać wolę Bożą w moim życiu. To działanie Ducha Świętego, poprzez modlitwę wstawienniczą, otworzyło mi oczy i serce na wszystko co przygotował dla mnie Bóg. Wierzę, że dzięki łasce Bożej nie załamuję się i nie poddaję.
W ostatnim czasie doświadczam tego, że Pan Bóg nie zostawia nas nigdy samych, a szczególnie w trudnych chwilach. Stawia na mojej drodze np. ludzi, którzy wiedzą jak mi pomóc, podrzuca wartościową książkę. Dzięki tej chorobie poznałam wielu wspaniałych ludzi.
Gdy po pierwszej chemii byłam bardzo słaba, przyszła mi na myśl kobieta cierpiąca na krwotok z Ewangelii Św. Marka (MK, 5, 21-34). Ta kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że na pewno miała anemię, a tym samym musiała być bardzo słaba. Św. Marek pisze, że: „Posłyszała o Jezusie…” Być może, ktoś jej doniósł, że w okolicy będzie człowiek, który uzdrawia. Do tej pory żaden lekarz nie był w stanie jej pomóc . Ona, z pewnością zdesperowana, szukała wszelkich sposobów aby wyjść ze swojej choroby. „Weszła z tyłu między tłum…” . Myślę, że musiała się wstydzić swojej choroby, może źle wyglądała, dlatego weszła z tyłu i mówiła: „Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa”. Co robi Pan Jezus? Mówi do niej: „Córko, twoja wiara Cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości”. Więc i ja zaczęłam mówić: Panie Jezu żebyś mnie dotknął chociaż rąbkiem swojej szaty . Nie chcę zbyt wiele, tylko jedno lekkie muśnięcie. Wierzę, że Jezus mnie uzdrowił, bo on uzdrawia z każdej choroby, trzeba tylko otworzyć się na Jego działanie i mocno w to wierzyć. Całe to cierpienie związane z moją chorobą i leczeniem jest dla mnie niezbędne. Pan Jezus przez swoje cierpienie i krzyż dał nam nowe życie. Muszę przejść swoją Golgotę by moc żyć nowym życiem.
Śmiem twierdzić, że ta choroba nowotworowa jest dla mnie błogosławieństwem. Modlę się do Ducha Św. o pomoc w rozeznaniu woli Bożej w tym wszystkim. Co Pan Bóg chce mi przez tę chorobę i cierpienie uświadomić?
W chwilach, kiedy cierpię najbardziej, powtarzam tylko jedno zdanie: Jezu ufam Tobie!