1. START
  2. WSPÓLNOTA
  3. WYDARZENIA
  4. INTENCJE
  5. ŚWIADECTWA
  6. GALERIA
  7. KONTAKT


Piotr
koko

 

W naszej Wspólnocie jestem od roku 2013 i obecne seminarium-to kolejne moje tego rodzaju rekolekcje, na których wyznaję Jezus jest moim Panem. Każde takie wyznanie jest dla mnie ważne w danym momencie mojego życia. Mam bowiem świadomość, że moja wiara musi być żywa, przybywa mi lat, życie moje zmienia się, doświadczam nowych radości i cierpień i coraz bliżej jestem końca mojej egzystencji na tym świecie i dlatego nie wystarczyłoby mi jednorazowe wyznanie. Kiedy stanę przed Bogiem chciałbym z pokorą i skruszonym sercem móc powtórzyć: Panie Jezu jesteś od dawna moim Panem.
Pochodzę z tradycyjnej rodziny katolickiej i dziękuję moim nieżyjącym już Rodzicom za wychowanie mnie w wierze, za przyjęte sakramenty święte, zwłaszcza za Chrzest św. za umożliwienie mi nabycia podstawowej wiedzy religijnej podczas katechizacji. W tamtych czasach (lata 60-te i 70-te ubiegłego wieku) wymagało to z ich strony znacznego zaangażowania i troski. Nie mnie jest oceniać ich wiarę i życie religijne. Było to pokolenie, które dojrzewało b. szybko, w trudnych czasach II wojny.
Z czasem w wieku dojrzałym, po przeżyciu po ok. 35 latach, moja wiara, dzięki łasce Bożej, stopniowo pogłębiała się. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że bez miłości do Boga moje życie nie ma sensu, nawet ambitne działania na polu nauki nie są w stanie zaspokoić głodu mojego serca oczekującego i otwierającego się na miłość Pana Jezusa do mnie ido moich najbliższych (żony i córki). Pomocne tu były częste modlitwy zanoszone przeze mnie i moją żonę, wspólny różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego, (doświadczaliśmy jak na niemal na naszych oczach rodzi się kult Miłosierdzia Bożego, powstaje sanktuarium w Łagiewnikach), dziękuję za ten piękny czas naszej młodości, za cotygodniowe rodzinne uczestnictwo we Mszach św., za niezapomniane przeżycia podczas pielgrzymek Ojca św. Jana Pawła II do Ojczyzny (znanego mi już z czasu studiowania w Krakowie), za rekolekcje u Karmelitów w Czernej czy u O. Jezuitów w Częstochowie. Z początkiem XXI wieku zaowocowało to moim zainteresowaniem się bardziej dojrzałymi lekturami wielkich świętych Kościoła, spośród których bliskimi dla mnie stali się Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, potem Św. Jan od Krzyża i nasza wielka święta- s. Faustyna. W lekturze Jej Dzienniczka odkryłem, że Jezus kocha mnie od chwili mojego poczęcia, troszczy się o mnie i zależy mu abym został zbawiony, że nie muszę się Go lękać, że mnie kocha, a moje cierpienie ma sens. Od najmłodszych lat doświadczam bowiem pewnego problemu zdrowotnego, ale teraz dziękuję Panu za to cierpienie, bo dzięki niemu, widzę swoje ograniczenie fizyczne, mogę oddawać je Bogu w intencji podobnie cierpiących, być bliżej Pana Jezusa i oddawać się mu w mojej modlitwie serca. Od ponad 4 lat pomaga mi w tym modlitwa w naszej Wspólnocie, uczestniczę w spotkaniach dlatego, że są dla pięknym czasem modlitwy, przede wszystkim uwielbienia Pana Jezusa, że mogę w tej Wspólnocie wyznawać Jezus jest moim Panem. Często po trudnym dniu mimo zmęczenia fizycznego czas modlitwy we Wspólnocie pozwala mi skierować moje skołowane myśli ku Panu. Modlitwy o uzdrowienie przeżywałem bardzo emocjonalnie, ale zawsze poddawałem się woli Bożej, co do mojego cierpienia, zresztą nadal w tym trwam. W swojej modlitwie osobistej często dziękuję Jezusowi za liczne łaski, które darmo otrzymałem w swoim życiu rodzinnym i zawodowym, często nawet nie byłem ich na początku świadomy, choć raczej nie przeceniałem tu swojego wkładu, nędzę swoją widziałem dość wyraźnie. Pragnę nadmienić, że kiedy mieszkałem na Śląsku Opolskim bardzo chciałem mieć blisko do kościoła, choć wtedy zbyt daleko nie miałem, aby móc częściej przebywać z Bogiem. W Rzeszowie Pan dał mi tą łaskę, przez co mogę być niemal codziennie na Mszy św. Kiedyś w drodze z Sanoka do Kędzierzyna, gdzie mieszkaliśmy niemal 20 lat, razem żoną nawiedziłem Sanktuarium w Dębowcu i nawet przez myśl mi nie przeszło, że Matka Boża Saletyńska już niebawem będzie mi tak bliska sercu, bo będę mieszkał i modlił się w Jej parafii. Jak mam nie dziękować za tak nieoczekiwaną łaskę.
Oczywiście z czasem zobaczyłem wyraźniej moją grzeszność i nędzę, którą każdego dnia oddaję w swojej modlitwie Panu Bogu i proszę Ducha Św. o moc modlitwy przezwyciężającej moje słabości i grzechy, których często nie widzę, ale zdaję sobie sprawę, że widzą je inni. Przy okazji to wszystkich was, moi Drodzy, za moje słabości przepraszam, przez te 5 lat mogło się tego nieco nazbierać. Mam świadomość, że moje życie powoli dobiega końca, nie czuję lęku przed śmiercią, a czasami nawet proszę o nią Pana w specjalnych modlitwach jako uczestnik wspólnoty Apostolstwo Dobrej Śmierci w naszej parafii i ufam, że dzień mojej śmierci będzie pięknym początkiem mojego nowego życia. Proszę Pana aby wybrał dla mnie takie zakończenie mojego życia, aby towarzyszące mu cierpienie było jak najlepsze dla mojego zbawienia i aby Bóg dał mi na ten czas siły do znoszenia mojej słabości. Nie proszę o śmierć bez cierpienia, ale raczej o siłę wytrwania w nim i o śmierć świadomą, abym mógł w ostatniej chwili życia prosić o łaskę miłosierdzia dla moje grzesznej duszy i ufam, że Pan będzie dla mnie litościwy.
Tymczasem jestem jeszcze aktywny zawodowo, więc proszę Pana o dar mądrości, aby moja pycha mogła być przeze mnie na bieżąco kontrolowana i pokonywana, abym był potrzebny rodzinie i ludziom i swoją modlitwą serca mógł stale przybliżać się do Serca Pana Jezusa, wielbić Jego Imię i wypraszać łaski dla chorych, cierpiących i móc z radością wołać: Jezus jest moim Panem.
Chwała Panu !