Anna
Pragnę podzielić się świadectwem Bożej
Miłości w moim życiu i uzdrawiającej Mocy
Boga. Pan Jezus mówi, żeby każdy kto czuje
się utrudzony przyszedł do Niego, a on
pokrzepi nas w trudach. I tak stało się ze
mną- Jezus żywy i prawdziwy wyciągnął mnie z
beznadziei, prowadzi mnie za rękę jak ojciec
małe dziecko, a ja każdego dnia oddaję Mu
swoje życie.
Jesienią przez kilka miesięcy chodziłam na
spotkania wspólnoty, ale potem z różnych
powodów było mi nie po drodze, na wtorkowe
spotkania. Czułam, że czegoś mi brak, ale
nie wiedziałam gdzie tkwi problem. W Święta
Wielkanocne wszystko było nie tak i wówczas
zaczęłam krzyczeć, do Jezusa, że jeśli
naprawdę zmartwychwstał i żyje to niech
zmieni tą beznadzieję. Na początku, Pan
pokazał mi na przykładzie świadectw innych
ludzi, że jest naprawdę Zmartwychwstały i
działa z taką mocą jak jest to opisane w
Ewangelii. Potem zaczęłam czytać Pismo
Święte, prosząc Go o jakiś znak, że On
prowadzi to moje życie, wtedy otworzyły mi
się słowa psalmu 68, „Pan niech będzie przez
wszystkie dni błogosławiony:/ ciężary nasze
dźwiga Bóg, zbawienie nasze /Bóg nasz jest
Bogiem, który wyzwala”. Wtedy powiedziałam
Jezusowi, aby zajął się pilną dla mnie
sprawą, Jezus w ciągu kilku minut przysłał
ludzi, którzy zawieźli drzewo do tartaku, a
ja oniemiała wielbiłam Go. Wcześniej przez
około trzy tygodnie próbowaliśmy kogoś
znaleźć, kto by to drzewo zawiózł, ale
ciągle były jakieś przeszkody.
Do wspólnoty Chrystus zaprosił mnie rok temu
w niedzielę Bożego Miłosierdzia, przez całą
eucharystię płakałam i nie widziałam
najmniejszego promyka nadziei, że w moim
życiu może cokolwiek się zmieni, ale moje
serce krzyczało: „ Jezu Ufam Tobie, tylko Ty
możesz wszystko zmienić”. W czasie ogłoszeń
usłyszałam, że będzie w czwartek msza święta
z modlitwą o uzdrowienie oraz padła
informacja o rozpoczynającym się seminarium
wiary, ale to było dla mnie już mało
znaczące. Jednak w czwartek , ku mojemu
zaskoczeniu, nie było modlitw, lecz
seminarium i już wówczas Jezus zaczął mnie
uzdrawiać. Najpierw zajął się leczeniem
zranień duchowych, psychicznych, zobaczyłam
obraz Boga- Miłości, a nie Boga, który
powstał w moim umyśle pod wpływem zranień i
różnych życiowych doświadczeń. Jezus
prowadził mnie przez ten czas. Ważnym
momentem w powracaniu do Pana było
rozpoznanie rodzaju pychy a następnie
spowiedź z całego życia. Niestety, do
momentu seminarium , byłam letnim
katolikiem, mimo że chodziłam na eucharystię
, czuwania i modliłam się.
Potem Jezus uleczał moje relacje z moimi
bliskimi, otrzymałam też dar przebaczenia
osobie, która bardzo emocjonalnie i duchowo
mnie zraniła. To było tak traumatyczne, że
kiedy widziałam tę osobę, to to paraliżował
mnie strach. Teraz rozmawiamy, nie czuję już
do niej żalu czy złości, modlę się za nią. W
styczniu w czasie modlitwy o uzdrowienie
padły słowa, że Jezus leczy osobę, która ma
lęki i nie może spać, miałam wówczas
spoczynek i wiedziałam , że te słowa
poznania są skierowane do mnie., potem osoba
z diakonii proroczej powiedziała, że Pan
Jezus mówi, żeby ta osoba nie bała się
wracać do pracy, a ja w tym czasie poczułam
ogromny pokój w moim sercu. Kiedy wróciłam
do domu zasnęłam jak małe dziecko, od tej
pory mogę spać, nie budzę się w nocy z
przerażeniem, że komuś z moich bliskich coś
się stało, a jeśli budzę się, to ze śpiewem
i uwielbianiem Pana. Teraz częściej modlę
się, nawet jadąc autobusem czy samochodem,
częściej czytam Pismo Święte, dostrzegam
potrzebę modlitwy za kapłanów, dusze
czyśćcowe, za nieprzyjaciół. Kiedy ktoś mi
złorzeczy, to ja błogosławię tej osobie.
Proszę Was, abyście modlili się do swoich
Aniołów Stróżów, ja od czasu seminarium
czynię to kilka razy dziennie i namacalnie w
codziennych sytuacjach czuję opiekę mojego
Anioła Stróża.
Jezus zmienił moje życie, dał mi wielu
przyjaciół, pokój serca, zabrał smutek i
obdarzył radością, ON żyje i dotyka naszych
serc.
Chwała Panu!
|
|